5.10.2011

Newman o nabożeństwie różańcowym



Słowo o Nabożeństwie Różańcowym skierowane przez bł. Jana Henryka kard. Newmana do chłopców w Oscott College, w niedzielę 5 października 1879 r.:

"Nie będę długo przemawiał, moi drodzy chłopcy, ani też nie powiem niczego, o czym byście często nie słyszeli od waszych przełożonych. Wiem doskonale, że jesteście w dobrych rękach i że pouczenia, jakie od nich otrzymujecie, docierają do was z większą siłą, niż te pochodzące od kogoś obcego. Wróciłem jednak niedawno od Ojca Świętego i, w jakimś sensie, jestem jego przedstawicielem. Jeżeli do was mówię, to dlatego że chciałbym, abyście w przyszłości pamiętali, iż widzieliście mnie dzisiaj i słyszeliście, jak mówię w jego imieniu – pamiętajcie o tym dla waszego własnego pożytku.

Wiadomo wam, że obchodzimy dzisiaj święto Różańca Świętego. Dlatego chciałbym wam powiedzieć, jakie myśli nasuwają mi się w związku z tym wielkim zagadnieniem. Wiecie, jak powstało to nabożeństwo; jak w czasach panoszenia się herezji (posiłkującej się fałszywymi rozumowaniami, które mogą potężnie wesprzeć niewiarę w jej walce z religią), św. Dominik ustanowił i rozszerzył tę formę modlitwy. Wydaje się ona prosta i łatwa, ale wy wiecie, że Bóg wybiera z tego świata rzeczy małe, aby upokorzyć to, co wielkie. Oczywiście różaniec był przede wszystkim dla biednych i prostych – ale nie tylko dla nich. Każdy, kto praktykuje to nabożeństwo, wie, że jest w nim jakaś kojąca słodycz, której nie znajduje się w niczym innym. Trudno nam poznać Boga o własnych siłach, ponieważ Bóg jest niepoznawalny. Przede wszystkim Bóg jest niewidzialny i dlatego niepoznawalny. W jakiś sposób poznać Go możemy – nawet wśród pogan znaleźli się tacy, którzy przyswoili sobie o Nim wiele prawd, ale nawet im trudno było uzgodnić życie z wiedzą o Bogu. Tak więc w swoim miłosierdziu Bóg objawił nam siebie, przychodząc do nas i stając się jednym z nas – z tym wszystkim, co wiąże się z człowieczeństwem – aby nas zdobyć. Zstąpił z nieba, żył pośród nas i za nas umarł. Wszystkie te rzeczy znajdują się w Credo, które zawiera główne prawdy objawione przez Niego. Wielka potęga różańca polega na tym, że przemienia doktrynę w modlitwę. Prawda, Credo jest w pewnym sensie modlitwą oraz wspaniałym aktem hołdu składanym Bogu. Różaniec jednak ukazuje nam wielkie prawdy o Jego życiu, byśmy je rozważali, i przybliża je naszym sercom. Rozważamy zatem owe wielkie tajemnice Jego życia i narodzin w żłobie, a także tajemnice Jego cierpienia i życia w chwale. Tylko że nawet chrześcijanie, mimo całej swej wiedzy o Bogu, zwykle bardziej się Go boją niż miłują. Otóż szczególną cechą różańca jest to, że przypatruje się tym tajemnicom w specjalny sposób. Wszystkie rozważania o Nim łączą się z rozważaniami o Jego Matce, a w relacjach pomiędzy Matką i Synem ukazana nam jest Święta Rodzina, dom, w którym zamieszkał Bóg. Rodzina, nawet po ludzku rzecz biorąc, jest czymś świętym. O ileż bardziej zatem rodzina, którą jednoczą więzy nadprzyrodzone, a już nade wszystko ta, którą tworzy Bóg ze swoją Błogosławioną Matką?

Bardzo bym pragnął, abyście o tym pamiętali w przyszłości. Wszyscy będziecie musieli pójść w świat, a to oznacza opuszczenie domu. Moi drodzy chłopcy, nie wiecie teraz, czym ten świat jest. Czekacie na chwilę, kiedy wejdziecie w świat, który zdaje się wam jasny i pełen nadziei. Nie ma nic złego w tym oczekiwaniu, ale większość ludzi, którzy ten świat poznali, wie, że jest to świat pełen problemów i rozczarowań, a nawet nieszczęść. Jeżeli i dla was takim się okaże, szukajcie domu u Świętej Rodziny, o której myślicie rozważając tajemnice różańcowe. Uczniowie wiedzą, na czym polega różnica między domem a szkołą. Słyszycie często, jak dorośli opowiadają, iż najszczęśliwszym okresem w ich życiu był czas spędzony w szkole. Wiecie jednak, że gdy byli w szkole, jeszcze szczęśliwszym był dla nich moment, gdy rozjeżdżali się do swoich domów. To zaś pokazuje, że w domu jest dobro, którego nie można znaleźć nigdzie indziej. A zatem, nawet gdyby świat okazał się tym wszystkim, co teraz sobie wyobrażacie, nawet gdyby spełnił wszystkie wasze życzenia, to i tak powinniście mieć dom ze Świętą Rodziną – dom pełen świętości i słodyczy, jakich nie znajduje się nigdzie indziej.

O to was, drodzy chłopcy, usilnie proszę. Gdy pójdziecie w świat – jak to się wkrótce stać musi, chciałbym, byście założyli swój dom ze Święta Rodziną: dom, do którego możecie uciec od smutków i trosk tego świata, i w którym odnajdziecie pociechę, opatrzenie i schronienie. A mówię to do was nie tak, jak będę znowu mówił, nie dlatego, że mam do was jakieś prawa, lecz z władzą Ojca Świętego, którego reprezentuję; w nadziei, że w przyszłości będziecie pamiętali, iż przyszedłem do was i mówiłem wam o tym. A gdy wspominam Świętą Rodzinę, nie mam na myśli jedynie Naszego Pana i Najświętszej Maryi Panny, ale także św. Józefa. Jak bowiem nie możemy oddzielić naszego Pana od Jego Matki, tak też nie możemy odłączyć św. Józefa od nich obojga. Któż bowiem, jeśli nie on, był opiekunem we wszystkich scenach z wczesnego życia naszego Pana? A wraz z Józefem musimy też włączyć św. Elżbietę oraz św. Jana, o których w sposób naturalny myślimy jako o członkach Świętej Rodziny. Czytamy o nich i widzimy ich na obrazach razem. Obyście, drodzy chłopcy, w całym waszym życiu mieszkali w domu Świętej Rodziny: w domu naszego Pana, jego Błogosławionej Matki, św. Józefa, św. Elżbiety i św. Jana."

(tłumaczył P. K. Długosz)